Różowo mi na zimę

Zima za pasem. Nie ukrywam, że tak samo jak każdą pore roku - do czasu lubie i nie mam nic przeciw.

W końcu za oknami zrobi się biało (miejmy nadzieję), wieczory nabiorą magii-świeczki, gorąca herbata lub kakao i dobra książka, ukochany koc.
Jednak nie całą zimę możemy spędzić pod kocem, dni krótkie ale są. Musimy wyjść z domu, wskoczyć w kilka warstw albo w kurtkę w której czujemy się jak cebula. Taka mocno napakowana cebula, albo bałwanek, baaa nawet cały kawał olbrzymiego bałwana.

Dla osób plus size jest to chyba wyjątkowo uporczywe. Nie dość, że na każdym kroku chcą nas zmienić, to jak już uda nam się to olać i ubierać jak chcemy to nagle musimy założyć zimową kurtkę, która dodatkowo dodaje nam pare kg. Znacie to?

Na dodatek producenci ubrań wychodzą z założenia, że skoro większa część doby jest spowita ciemniścią to nasza garderoba też powinna. Oczywiście bordo, czy butelkowa zieleń są świetne. Ale nie jest ich aż tak wiele. Koncerny stawiają najczęściej na czerń, szarości i beż. Jasne, są to świetne bazowe kolory. Sama lubie je łączyć z innymi. Może jednak my chcielibyśmy móc sięgnąć po coś kolorowego nie tylko latem?

Ja takie pragnienie miałam i to poważne. Poza tym, że pozbyłam się na ostatniej wyprzedaży na mojej grupie wszystkich swetrów to chciałam coś co mi tą zimę ożywi i osłodzi.
Marzył mi się miękki, miły w dotyku sweter i to na dodatek w żywym kolorze. Nie szukałam go na upartego- właściwie pozostawiłam temat losowi patrząc na ofertę witryn sklepowych.
I nagle stało się. Wchodze do sklepu, po czarne leginsy (poza kieckami fajnie byłoby mieć coś innego do pracy-muszę w niej być na czarno), rozglądam się i wśród wszelkich szaro-czarnych, białych, cielistych i czerwonych rzeczy (na te ostatnie też choruje ^^,) wyłania się puchata landrynka. Podchodze, oglądam, macam, rozmiar do L-ale co zaszkodzi przymierzyć. Wchodze więc, za kotarę i szybko zdejmuje go z wieszaka i jest. MAMY TO. Jest dobry w każdym calu, krój trochę oversize (w niektorych przypadkach bardzo je lubie). Spokojnie leginsy też znalazłam i tak dzięki temu dziś mogę Wam moją zdobycz przedstawić. Ja już go kocham. Ciepły, ale nie za ciepły, wystarczy mi on sam jeden pod zimową kurtkę. W tym roku postawiłam na dłuższą i granatową. I powiem Wam, że jest idealna. Nie ma w niej efektu wypchanej cebuli. :D

Nie będe Was dłużej zamęczać, przejdźmy do zdjęć. :)








Sweter i leginsy: Sinsay
Buty: New Look
Kurtka: Nadarzyn centrum mody
Torebka: Mohito

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sexy black

Nie taka biel straszna

Inna Ty - Justynka poleca się na święta